czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 20

Rose

Gdy usłyszałam słowo ,,zabić" z ust Justina zadrżałam. Niby powiedział mi że żartuje, ale coś jednak przekonywało mnie że kłamał. Było to widać, chodź myślał że się nie domyśle. Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie że pragnie zmasakrować swojego brata jeszcze dziś. Na pewno w głowie sobie ustawiał wszystkie swoje myśli takie jak : zero świadków, dużo krwi, wiele męki i co najgorsze ŚMIERĆ. Nie znam go długo, ale nie zdziwiłabym się że tak właśnie myślał. Dla mnie jest to oczywiście niezrozumiałe, jak można aż tak nie panować nad swoimi uczuciami i zachowaniem. Nagle mówi słowa typu ,,kochanie jestem tu" z takim spokojem a potem od razu staje się z nim coś niezrozumiałego. Staje się maszyną do zabijania. Wiem że to brzmi jak bym oszalała ale gdy wypowiedziałam słowa ,,ON tu był" to Justin od razu zaczął się denerwować. Potem szybko mnie puścił by nie zrobić mi krzywdy. Fascynujące ale w złym znaczeniu tego słowa oczywiście.
-Justin, czy to prawda że grozi mi śmiertelne niebezpieczeństwo?
-A czy nie grozi ci je już teraz? Teraz gdy siedzę z tobą. Rose, pomyśl. Jestem gwałcicielem, jestem podobno postrzegany też za morderce. Czy twoja ciocia nie podejrzewa że ten Justin który był tak wypominany za gwałt, oczywiście było to rok temu...-zaśmiał się-czy wy w ogóle oglądacie wiadomości w telewizji?
-Rok temu tu nie mieszkałyśmy, więc ona nic nie wie. I nie może się dowiedzieć bo chyba by mnie zastrzeliła.
-To ja bym cie obronił-objął mnie-gdy by zaczęła strzelać, to stanął bym przed tobą by dostać z kuli jako pierwszy. To zbyt boli patrzeć na śmierć ludzi których darzy się takimi uczuciami jakimi ja cię darze.
-A jakimi mnie darzysz?-zapytałam podekscytowana ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Na prawdę chcesz wiedzieć?
Nagle Justin wziął mnie na ręce i przerzucił przez ramiona tak bym wisiała do góry nogami. Zaniósł mnie na górę i ostrożnie położył na łóżko.
-A więc skarbie, nie zawracaj mi głowy zbędnymi pytaniami i mów co chcesz dostać na ,,śniadanie do łóżka"
Czułam się jak księżniczka, to wspaniałe uczucie. To wszystko do okola mnie było takie idealne. Gdy Justin tu był to od razu zapominałam o problemach.
-Chcę hmm-zamyśliłam się- ciebie.
Szybko wstałam i pociągnęłam go na łóżko. Górowałam nad nim i powoli zaczęłam go całować. Nasz buziak zamieniał się w długi i namiętny pocałunek. Chciałam przestać ale to było silniejsze ode mnie.
-Rose ale jesteś niegrzeczna. Od kiedy to stała się taka...?
-Ty nie odpowiadasz na moje pytania a ja na twoje.
Mijały godziny, a czułam jak by to były sekundy. Leżeliśmy razem w moim pokoju, i spoglądaliśmy na siebie. Chciałam żeby ta chwila trwała i ciągle trwała, aż do końca. Ale oczywiście ktoś musiał nam przeszkodzić. 
-Rose, jesteś w domu?
Usłyszałam kroki, najpierw na korytarzu a potem na schodach. 
-Justin, chcesz poznać moją przyjaciółkę?-spojrzałam na niego błagającym spojrzeniem.
Wiem o tym że nie będzie zadowolony jak ktoś nam teraz przeszkodzi. Niby do niczego nie doszło, ale leżałam z nim z rozpiętą koszulą i byłam wtulona w jego nagi tors. Zerknęłam na godzinę w telefonie i pokazywała 13 po południu. Eh, trzeba się wziąść za obiad. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-A tak, były zamknięte-zerknęłam na Justina-skarbie ubierz się.
-Już, już. Albo nie, poderwę sobie twoją przyjaciółkę. Nikt się temu nie oprze-wskazał na swój umięśniony brzuch.
Szybko się odwróciłam i spojrzałam na niego jak bym była gotowa do zabicia. No przynajmniej tak miało to wyjść.
-Ale jesteś słodka jak tak na mnie patrzysz Rose.
Podszedł do mnie i objął z całych sił.
-Właściwie to Rosalie-zaśmiałam się.
-Jak to?-zapytał zdziwiony.
-No tak to. Moi rodzice nadali mi imię Rosalie, ale ciocia i znajomi przyzwyczaili się do Rose. Taka śmieszna sprawa, na serio nie wiedziałeś?
-Wiesz...-zatrzymał się na chwilę-Rosalie jest jeszcze piękniejsze.


Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania. Zapamiętaj.
Nie długo pojawią się nowi bohaterowie,
więc można spoglądać tu częściej. http://miloscjaknarkotyk4.blogspot.com/2013/08/bohaterowie.html